Sól jest na tyle ważna substancją, że doczekała się
swojego instytut. Nie tylko ona jedna spośród długiej listy mało zdrowych
produktów ma swoje instytuty – jest także American Butter Institute czy The
Tobacco Institute. Ubranie w szatki naukowe tej czy innej trucizny dodaje jej
splendoru, powagi i poniekąd oczyszcza z
nieeleganckich podejrzeń.
The Salt Institute
powstał w 1963 roku w Chicago. Kilka koncernów zajmujących się
wydobyciem soli, takich jak Carley Salt, Diamond Salt, Crystal Salt,
International Salt i Morton Salt utworzyły wspomniany instytut. Gdy odwiedzimy
strony http://www.saltinstitute.org/
to pierwsze co wpadnie nam w oczy to zgrabne łączenie słowa health ze słowem
salt – sól jest potrzebna do życia! To mantra, która przewija się przez liczne
teksty zgromadzone na stronach instytutu, co w oczywisty sposób musi budzić
skojarzenie u czytelnika – nie mogę pozbawiać się czego co jest mi niezbędne.
Gdy jednak głębiej wnikniemy w zawartość portalu The Salt Institute to dowiemy
się, że od 1914 roku do 1982 roku produkcja soli wzrosła o 605%! Możemy to wyrazić
inaczej – w roku 1914 USA produkowały 3 219 898 ton soli a, w 1982
roku 22 684 782 tony! Taki
wzrost produkcji generuje olbrzymie zyski i perspektywa ich
pomniejszenia budzi sprzeciw solnych potentatów.
Tak też stało się gdy
opublikowano wyniki badania INTERSALT:
International Study of Sodium, Potassium and Blood Pressure, które odbyła się
pod patronatem National Heart, Lung, and Blood Institute, a głównym badaczem
był profesor Jeremiash Stamler.
Dzięki
badaniu INTERSALT Study poznaliśmy jak dalece zróżnicowane jest spożycie jonu
sodowego w poszczególnych regionach świata. W badaniu uczestniczyło 10 089 osób
z 52 miejsc na kuli ziemskiej ( 5045 mężczyzn i 5034 kobiety), żyjących w
bardzo różnych warunkach i spożywających bardzo zróżnicowane diety. Badanie INTERSALT trwało od grudnia
1984 do kwietnia 1997 i objęło ponad 10 tysięcy osób zamieszkujących 52 punkty
na całej kuli ziemskiej.
Najmniejsze
ilości jonu sodowego spożywali Indianie Yanomami, najwięcej mieszkańcy
północnych Chin. Przyjmując, że wydalanie jonu sodowego odzwierciedla jego
spożycie badacze INTERSALT Study stwierdzili, że mieszkańcy Chin wydalali 242
mmol/24h, natomiast Indianie Yanomami tylko 0,2 mmol/24h.
Indianie
Yanomami byli fenomenem kulturowo - obyczajowym w skali całego świata pozostając
jedną z kilku społecznością kultury bezsolnej . Społeczność ta liczyła od 12 do
15 tysięcy ludzi, zamieszkałych w około 150 wioskach rozrzuconych na terenie
dżungli. Prawdopodobnie pierwszy kontakt społeczność Indian Yanomami z
współczesną cywilizacją miał miejsce około 1950 roku zostali oni odkryci przez
misjonarzy eksplorujących tereny pogranicza Brazylii i Wenezueli. Na podstawie
danych lingwistycznych i genetycznych badacze przypuszczają, że Indianie
Yanomami żyli w ścisłej izolacji nie tylko nie kontaktując się z współczesną
cywilizacją, ale także z innymi prymitywnymi plemionami. Dieta Indian Yanomami
jest bardzo prosta składa się z
gotowanych bananów, ryb oraz dziko rosnących warzyw. Zachowują wysoki poziom
aktywności fizycznej i praktycznie nie obserwowana jest w tej społeczności
otyłość lub przyrost wagi wraz z wiekiem. Społeczność ta jeszcze w nieodległym
czasie w swym macierzystym języku guarani znała tylko podstawowe liczebniki
jeden, dwa, trzy oraz wiele ( pozostałe liczebniki z czasem zostały zapożyczone
z języka hiszpańskiego) i nie miała w swych zwyczajach gromadzenia zapasów
żywności ani innych dóbr. W społeczności tej w momencie przeprowadzania badania
INTERSATL Study nie stwierdzano nadciśnienia ani też nie obserwowano wzrostu ciśnienia wraz z wiekiem.
Przejęcie nowego stylu życia wprowadziło powszechność
nadmiernej konsumpcji, która nie kazała długo czekać na negatywne skutki
zdrowotne. Po kilkunastu latach od badania INTERSALT Study i zwiększeniu
kontaktu z współczesną cywilizacją białego człowieka zmieniło się wiele. BMI u
wielu Indian Guarani jest obecnie na górnej granicy normy, pali papierosy
60,4%, a jawną otyłość ma 22,8%, hipercholesterolemię 44,6%. Wprawdzie częstość
występowania nadciśnienia jest stosunkowo niska i wynosi 1,5%, ale przy
wysokim spożyciu soli wynoszącym obecnie
11,7 -13,7 g/dobę należy się spodziewać
szybkiego wzrostu częstości występowania tego schorzenia.
Takie koleje losu mogą sugerować dane o żyjących w nie mniej prymitywnych warunkach
plemiona pasterskie Quashquai na północy Iranu, które spożywające dużo soli i
bardzo często chorują na nadciśnienie tętnicze. Podobnie u przedstawicieli
plemion kenijskich, nie chorujących na nadciśnienie, w wyniku emigracji z
obszarów wiejskich do Nairobi zwiększa się spożycie jonu sodowego. Wydalanie
tego jonu ( odzwierciedlające spożycie) zwiększa się z 60 do 110 mmol na dobę.
Osoby te w ciągu kilku miesięcy zaczynają chorować na nadciśnienie.
Tak
więc wyniki badania INTERSALT Study były jednoznaczne – kto konsumuje mniej soli, ma mniejsze
ciśnienie krwi. The Salt Institute nie mógł pogodzić się z tak niekorzystnym
ujęciem sprawy i rozpoczął szeroko zakrojoną kampanię dyskredytującą wyniki
badania. Co więcej zażądano ponownego przeliczenia wyników sugerując błędy
metodologiczne ( uwzględnienie w obliczeniach BMI miało fałszować wnioski) oraz
wystąpiono ze skargą do Advertising
Standards Authority – urzędu czuwającego nad przestrzeganiem przepisów prawa na
rynku . Zabiegi na nic się nie zdały – ponownie przeliczone wyniki bez
uwzględniania BMI potwierdziły wnioski płynące z pierwszej edycji badania.
Mieli jednak producenci soli swoich zwolenników wśród czytelników i medycznego
establishmentu.
Najbardziej spektakularny sprzeciw przedstawił Michel Alderman, który wówczas o zgrozo! pełnił funkcje
przewodniczącego Americam Society of Hypertension. Poza autorytetem towarzystwa
naukowego dorzucił dwie publikacje naukowe, z których wynikało, że mężczyźni
wydalający mniej sodu są bardziej zagrożeni zawałem serca. Nie wdając się w szczegóły merytoryczne tych wielce
problematycznych rozważań Aldermana warto jedynie dodać, że bycie w opozycji do
całego świata i wszelkiego rationale
jest jego naturą. Wśród licznych głosów czytelników jakie opublikowano na
łamach British Medical Journal warto przytoczyć głos dr Alexandra Macnaira,
który w podsumowaniu swojego listu stwierdził, że science speaks itself.
Profesor Graham Mac Gregor z Saint George’s
Hospital w Londynie odpowiadając na skargę do Advertising Standards Authority
tak powiedział: „Nie jestem zaskoczony,
że The Salt Manufactures Association jest przeciwne wszelkim ruchom, które
zmniejszają spożycie soli – ich zajęciem jest sprzedawanie soli. Około 40% ich
przychodów pochodzi ze sprzedaży soli dodawanej do żywności przetworzonej
przemysłowo, tak więc walczą oni o zachowanie swoich dochodów. Na ich
nieszczęście, fakty dokumentujące związki między zwiększonym spożyciem soli a
wzrostem ciśnienia są bardzo silne i dowodzą, że zmniejszenie spożycia soli poniżej
aktualnie rekomendowanych 6 g /dzień dla dorosłych przyniesie przedłużenie życia wielu osób”.
Profesor Graham Mac Gregor ponadto przytoczył wiele argumentów
przemawiających za istnieniem związku przyczynowego między wzrostem ciśnienia a
nadmiernym spożyciem soli, a wśród nich jeden międzygatunkowy.
Otóż badania na szympansach, czyli naszych najbliższych
krewnych, wykazały, że gdy jedzą swoją normalna dietę mają ciśnienie 110/70
mmHg. Gdy otrzymają dietę zawierającą tyle co obecnie zjada człowiek, czyli od 10
do 15 g /dobę, zaczynają chorować na nadciśnienie. Na marginesie owego
pokrewieństwa warto wspomnieć, że mleko kobiece i mleko szympansów jest bardzo
zbliżone składem pod względem proporcji białek, węglowodanów i tłuszczu.
Oczywiście mleko krowie różni się znacznie od mleka kobiecego.
Nie dziwi reakcja The Salt Institute, bowiem było o co
się bić! Jak doniósł The Newy York Times
w 2006 roku rynek soli w Stanach Zjednoczonych miał wówczas wartość 340
milionów usd rocznie, a jego główni gracze to Morton International z Chicago i
United Salt z Houston. Wielkość tego rynku nie maleje, między innymi za sprawą
wszechobecnych fast foodów. Jak duża jest to skala ilustrują badania Bonnie F.
Liebman i Michel F. Jacobsona z Center for Science in the Public Interests z
Waszyngtonu. Przytoczyli oni na łamach British Medical Journal dane o
zawartości jonu sodowego w jednej porcji pożywienia, jakie Amerykanie zjadali w
restauracjach. Zawartość sodu określono badając od 9 do 12 próbek z restauracji
na średnim poziomie cenowym w co najmniej trzech amerykańskich miastach. Z
badań wynikło, że Amerykanin zjadając
jeden posiłek na mieście ( ten sposób żywienia się jest w Stanach Zjednoczonych
bardzo popularny) przekracza rekomendowana dawkę sodu wynosząca 2400mg / cały
dzień.