sobota, 18 czerwca 2011

Dalsze głosy krytyczne o badaniu z Leuven


W internecie można znaleźć kolejne głosy krytyczne o omawianym już badaniu wykonanym przez międzynarodowy zespól pod kierunkiem prof.Staessena z Leuven.
Pod adresem http://www.medscape.com/viewarticle/743642 dostępny jest wywiad z dr Peterem Brissem, dyrektorem medycznym słynnej amerykańskiej CDC.

piątek, 10 czerwca 2011

Praktyczne wybory

Współczesny konsument szuka przede wszystkim informacji o ilości kalorii, które zawiera dany produkt oraz o zawartości cholesterolu. O jon sodowy we wspomnianych badaniach nikt nie pytał i prawdopodobnie niewiele osób poszukuje informacji o jego zawartości w kupowanych produktach. Tymczasem zapoznawanie się ze składem kupowanego pożywienia jest w dobie wszechobecnej żywności przetworzonej przemysłowo zajęciem bardzo ważnym, bo od naszej wiedzy o produkcie i decyzji o wyborze zależy zdrowie nasze i naszej rodziny.
Często nie jest łatwo doczytać się, ile tak naprawdę jest owego jonu sodowego w danym produkcie nie tylko z powodu malutkich literek, ale też specyficznego szyfrowania informacji o środkach konserwujących i ich prawdziwej nazwie chemicznej. Dlatego dr Paul Lincoln podczas toczącej się niedawno dyskusji na łamach British Medical Journal – pisma brytyjskich lekarzy - zaproponował wprowadzenie oznakowania żywności wzorowanego na światłach ulicznych: czerwony pasek na opakowaniu oznaczałby, że dany produkt zawiera dużo soli, żółty pasek przeznaczony byłby dla produktów o średniej zawartości soli i zielony – dla produktów małosolnych.
Wybierając spośród żywności nieprzetworzonej, zawsze lepiej zdecydować się na filet z piersi indyka, który ma najmniejszą zawartość jonu sodowego ze wszystkich rodzajów mięs, bo zaledwie 47 mg /100 g produktu. Zawartość jonu sodowego w poszczególnych rodzajach tego samego mięsa może być dość zróżnicowania – i tak udko indycze zawiera 76 mg, a podudzie aż 92 mg w 100 g produktu. Podobnie ma się sprawa z kurczakiem, którego pierś zawiera tylko 55 mg, a udko 85 mg jonu sodowego w 100 g produktu. Na co dzień warto zapamiętać kilka praktycznych przykładów: lepszym wyborem będzie chleb ciemny niż bagietka, która jest najbardziej słonym pieczywem. Do kromki chleba dodajmy plasterek samodzielnie upieczonego filetu z indyka. Zapomnijmy o kabanosach (1327 mg jonu sodowego!), kiełbasie suchej (1291 mg jonu sodowego!) czy serze typu parmezan – im produkt jest bardziej suchy, tym więcej w nim soli. Na kanapkę do smaku lepiej położyć świeży listek bazylii, niż polewać ją ketchupem czy musztardą. Zrezygnujmy także z gotowania na kostkach rosołowych, są one bowiem wyjątkowo bogate w sól, której więcej jest tylko w Wieliczce! Godne polecenia są kasze gryczane lub jęczmienne z zawartością 4-5 mg jonu sodowego w 100 g produktu oraz świeże ryby (ale już nie ryby wędzone, w których ilość jonu sodowego jest duża). Warto też wiedzieć, że płatki kukurydziane, chętnie zjadane przez osoby nielubiące celebrowania śniadań, to 1167 mg jonu sodowego w 100 g produktu i nie dajmy się zwieść entuzjastycznym napisom o dodanym do płatków żelazie czy witaminach
Wybierając spośród żywności nieprzetworzonej, zawsze lepiej zdecydować się na filet z piersi indyka, który ma najmniejszą zawartość jonu sodowego ze wszystkich rodzajów mięs, bo zaledwie 47 mg /100 g produktu. Zawartość jonu sodowego w poszczególnych rodzajach tego samego mięsa może być dość zróżnicowania – i tak udko indycze zawiera 76 mg, a podudzie aż 92 mg w 100 g produktu. Podobnie ma się sprawa z kurczakiem, którego pierś zawiera tylko 55 mg, a udko 85 mg jonu sodowego w 100 g produktu.

Ogólna prawda jest taka, że im bardziej przetworzony jest produkt i im dłuższy ma okres przydatności do spożycia, tym większe jest prawdopodobieństwo, że zawiera dużo jonu sodowego. Ważna jest znajomość symboli oznaczonych literą E, bowiem często są to związki zawierające jon sodowy. Najpopularniejsze z nich to:

E 211 – benzoesan sodu (konserwy rybne, napoje gazowane) 
E 301 – askorbinian sodu (wędliny)
E 316 – izoaskorbinian sodu (wędliny)
E 325 – mleczan sodu (wędliny)
E 331 – cytrynian sodu (sery topione, konserwy rybne, napoje gazowane)
E 401 – alginian sodu (margaryny)
E 452 i – polifosforan sodu (wędliny)
E 621 – glutaminian sodu (zupy w proszku, przyprawy)
E 631 – inozynian sodu (zupy w proszku, przyprawy)
Jak widać jon sodowy to nie tylko dość już znany glutaminian sodu, ale jeszcze dodatkowo parę innych równie niekorzystnych dla naszego zdrowia związków chemicznych.
Przy okazji warto wyjaśnić inne symbole E, które możemy spotkać na opakowaniach produktów spożywczych. Litera E- jak Europa jest tylko na produktach pochodzących z naszego kontynentu, nie spotkamy więc na produktach pochodzących z innych kontynentów. Wg rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 18 września 2008 roku w sprawie dozwolonych substancji dodatkowych (Dz.U. z 2008 roku, Nr 177, poz.1094) E 100 – 199 barwniki, E 200 – 399 konserwanty, E 400 – 499 emulgatory, stabilizatory, środki zagęszczające, E 500 – 599 środki o zróżnicowanym przeznaczeniu, E 600 – 699 wzmacniacze smaku, E 700 – 799 antybiotyki, E 900 - 1299 dodatki do żywności o różnym zastosowaniu, E 1300 – 1400 modyfikowane skrobie. Ja widać oferta chemicznych dodatków do żywności produkowanej na skale przemysłową jest bardzo rozległa, a wszystko to dzieje się po to aby można było przez długi okres oferować klientom sery, jogurty, przyprawy. Lody, wszystko.
Współczesne supermarkety maja około 30 tysięcy produktów spożywczych do zaoferowania klientom, a ich głównym celem jest sprzedaż jak największej ilości tych produktów bez ponoszenia strat. Ponieważ klienci nie kupują wszystkiego od razu potrzebne są metody przedłużenia terminu przydatności do spożycia danego produktu i w tym miejscu rozpoczynają się… schody z jonem sodowym w roli głównej. Oczywiście najprostszym sposobem zakonserwowania żywności było dodawanie do niej soli. To wiadomo od wieków. Jednak trudno jest dodać soli do lodów, kremów, śmietanek. Można takie produkty mrozić lub dodawać inne związki chemiczne, z których większość zawiera jon sodowy. Świadomość dewastacyjnego działania tej specyficznej "chemii gospodarczej” znana jest wielu ludziom w skali całego świata
K. Dun Gifford bostoński prawnik podróżując w latach tzw. rewolucji kulturalnej po Chinach zauważył, że wśród ginących dóbr znalazły się również stare przepisy kulinarne. Nasunęło mu to myśl, że nie tylko rewolucjoniści niszcząco działają na dziedzictwo kulinarne, ale również i przemysł spożywczy. Postanowił więc założyć organizacje promująca stare dobre przepisy oraz jedzenie zdrowej żywności. I tak narodziła się słynna bostońska organizacja promująca zdrową żywności Oldways Preservation Trust.
Aktywiści i eksperci Oldways Preservation Trust opracowali modyfikację dla wegetarian słynnej piramidy diety śródziemnomorskiej. Opracowano także jej wersje dla krajów latynoskich i azjatyckich. Ponadto organizowane są kulinarne wycieczki podczas których uczestnicy zwiedzają znane i serwujące ekologiczną żywność restauracje, a podczas warsztatów kulinarnych uczą się jak przyrządzać zdrowe posiłki.
Promowana jest idea „Whole grain at every meal” czyli pełne ziarno przy każdym posiłku. Uczestnicy Oldways Preservation promują ograniczenie słodyczy w diecie amerykańskich dzieci. Więcej o tej pożytecznej organizacji można dowiedzieć się pod adresem http://www.oldwayspt.org